Medycyna estetyczna ma przede wszystkim pomagać. Sprawiać, że poczujemy się lepiej ze swoim ciałem, dzięki temu, że np. nawilżymy, ujędrnimy i odmłodzimy skórę, czy też pozbędziemy się konkretnych defektów, choćby blizn, które mogły być źródłem kompleksów. Czy jednak zabieg zawsze gwarantuje poprawę samopoczucia? Niekoniecznie, bo nasza samoocena zależy przede wszystkim od względów psychologicznych. Co na nią wpływa?

.

Mam wrażenie, że wciąż zbyt często mówi się o medycynie estetycznej jako o narzędziu, które skupia się na ciele, a za często zapomina o różnorodnych aspektach psychologicznych związanych z tą branżą. Ja lubię traktować ciało i umysł holistycznie, w związku z tym, kwalifikując pacjentki i pacjentów do zabiegu, przeprowadzam z nimi pogłębiony wywiad. Ma on na celu dowiedzenie się, jak dana osoba widzi swoje ciało, skąd to postrzeganie wynika, dlaczego chciałaby to ciało zmienić, jakich efektów oczekuje i jakie są źródła tych oczekiwań. Tylko dzięki uzyskaniu takich informacji mogę mieć pewność, że zakwalifikowanie danej osoby na zabieg będzie etyczne, że naprawdę jej pomoże, efekty zabiegu będą dla pacjentki czy pacjenta zadowalające. Smutna prawda jest taka, że jeśli nasza samoocena jest poważnie obniżona, możliwe, że najlepiej przeprowadzony zabieg nie wpłynie pozytywnie na nasz odbiór siebie. Wciąż będziemy kompulsywnie doszukiwać się kolejnych niedoskonałości, uważać, że nie poczujemy się lepiej, póki i one nie znikną. Ten proces może trwać w nieskończoność i prowadzić do uzależnienia od zabiegów. 

.

Zacznijmy od wytłumaczenia kilku psychologicznych podstaw. To, jak postrzegamy nasze ciało kształtuje się pod wpływem wielu różnorodnych czynników i może oczywiście mocno zmieniać się wraz z biegiem lat, kluczowy jest tu jednak okres dzieciństwa i wchodzenia w dorosłość. Na to, jaki obraz własnego ciała wypracujemy wpływ ma m.in. to, jak o naszym ciele mówili do nas rodzice, z jakimi komentarzami odnośnie wyglądu zetknęliśmy się ze strony rówieśników czy to, jakie ciała oglądamy w mediach, kinie itd. Temu ostatniego zagadnieniu poświęcę jeszcze więcej uwagi. Obraz ciała to element szerszej perspektywy – tego, jak postrzegamy siebie. Dlatego też wpływa on bezpośrednio na naszą samoocenę. A od tej zależy bardzo dużo, bo obniżone poczucie własnej wartości koreluje z brakiem wiary w siebie, nieustannym porównywaniem się z innymi. Nawet sukcesy nie sprawiają wtedy, że tej wiary w siebie nam przybywa. W związku z tym problemy z samooceną mogą prowadzić nawet do depresji czy uzależnień – w tym uzależnienia od zabiegów.

W tym miejscu warto wspomnieć, że jednym z głównych winowajców ponoszących odpowiedzialność za negatywny obraz ciała, szczególnie u kobiet, jest kultura. Kanon piękna jest dość sztywno zdefiniowany: długie, szczupłe nogi, idealne wcięcie w talii, jędrne, zaokrąglone pośladki, kuszący biust, duże oczy i usta, gęste, lśniące włosy, perfekcyjnie gładka cera itd. Właściwie trudno znaleźć kobietę, która spełniałaby wszystkie te wymogi. Nasz ogląd sprawy zaburza jednak to, jakie ciała pokazywane są w mediach. Po pierwsze: prezentowane są tam osoby bardzo atrakcyjne, ale po drugie: dostajemy ich wizerunki podkręcone przez odpowiedni makijaż i stylizację oraz podszlifowane w Photoshopie. Na zdjęciach w kolorowych magazynach nie ostanie się żaden pryszcz, zmarszczka, cellulit. Ta tendencja powoli się zmienia, ale jednak bardzo opornie.

Co więcej: trudno lekceważyć olbrzymi wpływ mediów społecznościowych. Kiedyś mogliśmy jeszcze zakładać, że są odległe nam gwiazdy, które mogą pochwalić się perfekcyjnym wyglądem, ale poza tym „zwykli” ludzie tak nie wyglądają. Teraz codziennie stykamy się z olbrzymią ilością zdjęć normalnych dziewczyn i kobiet z całego świata, które również wyglądają perfekcyjnie. Oczywiście po chwili zastanowienia możemy stwierdzić, że pewnie dane zdjęcie zostało przerobione, potraktowane upiększającym filtrem, zrobione w odpowiedniej pozie czy świetle, które akcentuje atuty ciała. Podświadomie zakładamy jednak, że świat pełen jest przepięknych, idealnych osób, które zawsze wyglądają nieskazitelnie. I to może mieć oczywiście olbrzymi wpływ na sposób, w jaki postrzegamy własne ciało.

 

.
.
.

.

Nieraz zdarza się, że przychodzą do mnie osoby, które przy okazji rozmowy o zabiegu pokazują mi zdjęcia celebrytów, influencerów czy nawet swoje własne, ale potraktowane konkretnym filtrem czy mocno obrobione graficznie. W takich sytuacjach jestem sceptyczny. Tłumaczę, że po pierwsze: te zdjęcia nie przedstawiają prawdziwych ciał, bardzo często efekt, który pokazują jest zupełnie nierealny do osiągnięcia, bo wygenerowany komputerowo. Po drugie: to, co świetnie wygląda u kogoś, np. jakiś kształt ust czy nosa, wcale niekoniecznie sprawdzi się u nas. Jeśli liczymy, że po zabiegu będziemy wyglądać jak osoba ze zdjęcia, srogo się zawiedziemy – możemy poczuć się jeszcze gorzej, bo nasze pragnienia nie zostaną spełnione, a oszczędności znacznie się zmniejszą. Dlatego też, jak pewnie Państwo zauważyli, raczej nie publikuję zdjęć „przed” i „po” zabiegu, bo uważam, że również mogą one być często mylące. Przecież to, że dany zabieg dał spektakularne efekty u jednej osoby wcale nie oznacza, że da tak dobre u innej, bo nasza budowa czy stan skóry różnią się. A nawet jeśli tych spektakularnych efektów się doczekamy, wcale nie oznacza, że automatycznie poczujemy się lepiej. Takie zdjęcia też często specjalnie eksponują defekty, a później są robione w ten sposób, by podkreślić jak najlepszy efekt – na żywo twarz może wyglądać trochę inaczej.

Z

„Zbyt często mówi się o medycynie estetycznej jako o narzędziu, które skupia się na ciele, a zapomina o różnorodnych aspektach psychologicznych związanych z tą branżą”

.

Znam przypadki osób, u których nikt nie dopatrzyłby się żadnych niedoskonałości, a one same wciąż je widzą, ale i takich, które czują się świetnie w swoim ciele, choć wcale nie wpisują się w powszechnie promowany kanon piękna. A między tymi dwoma biegunami jest oczywiście miejsce na najróżniejsze odcienie – całe spektrum postaw wobec swojego ciała. Oczywiście zaznaczmy tu wyraźnie, że nie ma nic dziwnego w tym, że za jakąś częścią swojego ciała możemy nie przepadać, że nie każdego dnia czujemy się super atrakcyjni, że z biegiem lat dostrzegamy zmiany w naszym wyglądzie, które wcale nie muszą się nam podobać. To zupełnie naturalne, praktycznie każdy z nas ma jakieś kompleksy, twierdzi, że mógłby wyglądać trochę inaczej. Na takie właśnie potrzeby odpowiada medycyna estetyczna, pomagając nam upiększyć ciało. Nie stanie się ona jednak magicznym lekiem na głęboko zakorzenione problemy z samooceną.

Szczególnym przypadkiem zaburzonego obrazu ciała jest dysmorfofobia. Jak ją rozpoznać? Osoba dotknięta dysmorfofobią potrafi godzinami rozmyślać obsesyjnie o swoim defekcie czy defektach, choć są one znikome, a często nawet wyobrażone. O swoim ciele mówi w bardzo pejoratywny sposób, używając np. takich określeń jak: „wstrętne” czy „obrzydliwe”. Może spędzać wiele godzin dziennie na próbach zakamuflowania danego defektu, np. z pomocą makijażu. Nieustannie porównuje się z innymi i oczywiście wypada w tych porównaniach źle. Niestety za dysmorfofobię w ogromnej mierze odpowiada kult idealnego ciała obecny w kulturze, jak i presja społeczna. Jednak oprócz tego na rozwój zaburzenia mogą mieć wpływ także inne czynniki: o podłożu psychologicznym, neurobiologicznym czy genetycznym.

.

Dysmorfofobia jest ujęta w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych oraz klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Niestety osoby na nią cierpiące rzadko trafiają do odpowiednich specjalistów. A narastający lęk i skrajnie negatywna ocena ciała może prowadzić do nerwicy, samookaleczania czy nawet samobójstwa. Takie osoby również przychodzą do gabinetów medycyny estetycznej. Ważne, by przyjmujący je lekarz nie wykorzystał sytuacji, a zamiast tego skierował je do odpowiedniego specjalisty. W przypadku dysmorfofobii niezbędna będzie wizyta u psychoterapeuty. Zabieg niestety niewiele pomoże. Nawet jeśli taki pacjent czy pacjentka marzyła od dawna o zmianie konkretnej części ciała, po zabiegu prawdopodobnie szybko stwierdzi, że efekty są niewystarczające (np. że usta już się zmniejszyły i konieczna jest ponowna iniekcja kwasu hialuronowego) lub obsesyjnie skupi się na innym defekcie i będzie dążyła do jego poprawy (nos już poprawiony, czas zająć się ustami, biustem itp.). Chorzy na dysmorfofobię zrobią wszystko, by poddać się upragnionemu zabiegowi. Mogą zatajać przed lekarzem informacje o tym, kiedy miał miejsce poprzedni zabieg czy stosować rozmaite formy emocjonalnego szantażu, zaciągać pożyczki na kolejne zabiegi itd.

Dlatego tak ważne jest, by lekarze podchodzili do swoich pacjentów maksymalnie profesjonalnie i z dużą dozą empatii, interesując się także stanem emocjonalnym osoby, która odwiedza ich gabinet i zawsze kierowali się dobrem pacjenta. Niestety nie dostrzegam tego podejścia u wszystkich osób wykonujących zabiegi – część z nich przeprowadza się w gabinetach kosmetycznych, nieraz zupełnie bezrefleksyjnie. Jak zwykle apeluje o korzystanie tylko z usług renomowanych klinik i doświadczonych lekarzy. Mam jednak niestety świadomość, że osoba z dysmorfofobią, której odmówi się wykonania zabiegu w określonej klinice, prędzej czy później trafi na „specjalistę”, który ten zabieg zgodzi się wykonać. Takie podejście prowadzi do negatywnego obrazu medycyny estetycznej, z którym często stykamy się w mediach, które chętnie nagłaśniają przypadki nieudanych zabiegów czy komentują przesadny, nienaturalny wygląd niektórych celebrytów, którzy nadużywali zabiegów. Taki sposób mówienia o medycynie estetycznej nie oddaje wcale stanu rzeczy – w końcu zdecydowana większość zabiegów wykonywanych przez ekspertów jest udanych, przynoszą one często olbrzymie korzyści psychologiczne pacjentom czy nawet umożliwiają im normalne funkcjonowanie (jak w przypadku korekcji opadających powiek po udarze czy zmniejszeniu biustu, który bardzo obciąża kręgosłup). A pogardliwe komentowanie osób, które „przesadziły z ilością zabiegów” pomija zupełnie aspekt psychologiczny, nie zwraca uwagi skąd te potrzeby zmiany wyglądu się biorą, ośmiesza się ludzi, by tylko zwiększyć ilość wejść na stronę.

.

W analizie badania Wpływ zabiegów upiększających na ocenę własnego wyglądu i nastrój u kobiet w wieku średnim” autorstwa Dagmary Gawron z SWPS czytamy, że poddanie się upiększającym zabiegom w zakresie medycyny estetycznej przez kobiety w wieku średnim pociągnęło za sobą zarówno wzrost ogólnej oceny własnego wyglądu, jak i polepszenie nastroju. Tak, medycyna estetyczna jak najbardziej jest w stanie tu pomóc i wywołać świetne efekty – związane nie tylko z samym ciałem, ale i stanem emocjonalnym. Ale uwaga: w tym samym badaniu czytamy, że można przypuszczać, że poprawa nastroju i korzystniejsza ocena własnego wyglądu często utrzymają się tylko przez jakiś czas. Może to być oczywiście związane z podaniem się zabiegom, których efekty z czasem zaczynają maleć. Ale może mieć to również podłoże psychiczne, związane z zaburzoną samooceną i przyswojeniem treści dotyczących nierealistycznych standardów urody. I wtedy, tak jak mówiłem, zabieg na niewiele się zda.

Warto przyjrzeć się problemowi z jeszcze jednej strony. Poddawanie się zabiegom ingerującym w ciało wciąż stanowi dla wielu osób temat tabu. Często ludzie z nich korzystający nie mówią o tym – nawet najbliższym osobom. Takie tabuizowanie medycyny estetycznej może wpędzać osoby poddające się zabiegom w zawstydzenie i poczucie winy. A przecież mają one prawo do walki o poprawę jakości życia czy po prostu swojego wyglądu. To ich ciało i ich wybory. Znam osoby, które nie zdecydowały się np. na walkę z łysieniem czy poprawienie jakiegoś aspektu wyglądu, choć bardzo o tym marzyły właśnie ze względu na społeczną presję. Jednocześnie zatajanie tego, że korzystamy z zabiegów może wpędzać w kompleksy osoby z naszego otoczenia, które tego nie robią i wydaje im się, że np. tak dobry stan naszej skóry to tylko zasługa natury. Dlatego myślę, że bardzo potrzebna jest nam szczera, otwarta rozmowa na temat medycyny estetycznej, biorąca pod uwagę różnorodne aspekty psychologiczne i etyczne z nią związane oraz analizująca przekaz, który wysyłają nam media. Tylko wtedy będziemy mogli najskuteczniej pomagać osobom, które tego potrzebują i powszechniej cieszyć się lepszą samooceną.

zobacz zabiegi związane z tym artykułem